Ona

Małe przyjemności – wielki efekt

Zdarza Wam się samemu sobie robić prezenty, sprawiać drobne przyjemności?

Wg mnie robimy to zdecydowanie zbyt rzadko. My – kobiety, matki, żony. Ciągle w biegu, myślimy o wszystkich wokół nas, zapominając o nas samych. Staramy się zaspokoić potrzeby naszych bliskich, podczas gdy te nasze są ostatnie na liście. 

Ile razy zdarzyło Wam się wejść do galerii handlowej i wyjść z torbą ubrań dla dzieci i niczym dla siebie?
Ile razy zamiast iść do kina na komedię romantyczną oglądałyście film akcji (bo mąż woli), albo kreskówkę (bo dzieci tez chciały iść do kina)?
Ile razy zamiast usiąść na kanapie z książką i kubkiem herbaty (lub kieliszkiem wina) stałyście w kuchni smażąc naleśniki, o których właśnie zamarzył syn?

A gdyby tak zacząć to zmieniać drobnymi kroczkami. Nie oczekujmy, że ktoś zrobi to za nas. Zróbmy to same. Dla siebie.
Nie trzeba robić rewolucji, ale warto od czasu do czasu przemycić „JA” i postawić na siebie.

Umów się na kawę z przyjaciółką (dzieci na pewno spędzą cudowny czas z Tatą).
Zamiast jeść lunch w biegu w pracy zabierz sałatkę na wynos i zjedz ją na ławce w parku ciesząc się słońcem.
Jadąc samochodem puść swoją ulubioną muzykę i śpiewaj na cały głos (i tak nikt nie słyszy :)).
Wybierz się na relaksujący zabieg do gabinetu spa albo kup ukochane kwiaty – dla siebie – i postaw na biurku w pracy, albo w domu. To naprawdę działa!!!

Idąc ostatnio na spotkanie zobaczyłam starszą Panią, która stała na chodniku, a w ręku trzymała kilka bukiecików konwalii.
Kupiłam dwa – dla siebie i dla przyjaciółki z którą miałam się zobaczyć.

Wywołałam trzy uśmiechy – u tej uroczej staruszki, u mojej znajomej (bo to nie zdarza się często, żeby dostać kwiaty od kobiety:)) i u siebie samej –  tyle razy ile razy spojrzałam na te konwalie, lub poczułam ich piękny zapach.

Wczoraj wieczorem ucięłam kilka gałązek bzu i wstawiłam do wazonu. W domu pachnie majem, latem, słońcem… Jest pięknie.

Szukajcie takich okazji i łapcie je dla siebie. Bo jak nie teraz to kiedy…

Wtedy nie będziecie miały poczucia, że rezygnujecie z siebie. A jednocześnie będziecie cieszyć się  z nowych ciuchów dla córki, i z filmu akcji (bo przecież nie ważne gdzie, ważne z kim) i z tych naleśników – widząc szczęśliwą buzię Waszego dziecka 🙂

Naprawdę warto 🙂