Uroda

Na dobranoc

Kilka lat temu zupełnie nie przywiązywałam wagi do wieczornej pielęgnacji twarzy.

Zmywałam makijaż i tyle. Czasem użyłam pierwszego z brzegu kremu, najczęściej tego samego którego używałam na dzień. Wiedziałam oczywiście dokładnie co, gdzie i kiedy powinnam używać, ale zwyczajnie nie czułam potrzeby.

Z upływem czasu zaczęłam jednak obserwować zmiany. Moja skóra przestała być już tak jędrna jak kiedyś, stała się przesuszona, ściągnięta. Nie wyglądała zdrowo i świeżo.

To był znak, że coś trzeba zrobić. Próbowałam wielu różnych produktów, ale trudno było mi znaleźć ten jeden idealny. Niektóre kremy na noc były dla mnie zbyt ciężkie, inne zbyt lekkie i nie dawały tego efektu na jaki liczyłam. Eksperymenty jednak się opłaciły bo wreszcie znalazłam dokładnie takie produkty jakich moja skóra potrzebowała.

Używam ich regularnie od kilku miesięcy i widzę wyraźną poprawę kondycji skóry twarzy.

Pierwszy z nich to Serum Midnight Recovery marki Kiehl’s – produkt, o którym przeczytałam tyle dobrych opinii, że musiałam spróbować. I zakochałam się. Jest to pielęgnacyjny koncentrat na noc, który regeneruje, odnawia i uzupełnia naturalne zasoby skóry. Zawiera w  99.8% składniki naturalnego pochodzenia. Jest bez parabenów. Produkt ma formę olejku. Jest mega wydajny. Wystarczy dosłownie kilka kropel aby doskonale nawilżyć i zregenerować moją skórę. Uczucie ukojenia skóry jest natychmiastowe, a rano budzę się młodsza o kilka lat 🙂 Dodatkowo pięknie pachnie, a eleganckie opakowanie bardzo ładnie prezentuje się na toaletce 🙂

Jako uzupełnienie stosuję krem pod oczy z tej samej serii. Midnight Recovery Eye to odżywczy koncentrat pod oczy przeznaczony do stosowania właśnie na noc. Doskonale regeneruje delikatną skórę pod oczami, zmniejsza opuchliznę i cienie. Bezzapachowa formuła nie zawiera parabenów, olejków mineralnych i silikonów.

Drugi zestaw produktów które bardzo polubiłam to kosmetyki z witaminą C. Krem poleciła mi Pani Kosmetyczka w jednym z warszawskich salonów Spa, a produkty firmy Mincer – znajoma.

Witamina C to wyjątkowy składnik aktywny. Nazywana jest królową pielęgnacji skóry. Chroni ją przed przedwczesnym starzeniem się, niedoskonałościami, przebarwieniami czy wrażeniem zmęczenia. Rozjaśnia i ujędrnia skórę.

Trzy razy w tygodniu stosuję Nawilżającą Mikrodermabrazję z linii Mincer VITA C INFUSION.

To produkt, który delikatnie złuszcza, odświeża i wygładza skórę oraz stymuluje odnowę naskórka. Dzięki temu twarz wygląda promiennie i pięknie. Mikrodermabrazja przeznaczona  jest do wszystkich typów cery. Można ją stosować zarówno na dzień, jak i na noc. Ja rano nie mam jednak czasu na takie zabiegi. U mnie jest więc to element pielęgnacji wieczornej. Lubię ją za to, że zawarte w niej złuszczające drobinki są naprawdę drobne i nie podrażniają skóry. Bardzo ładnie pachnie, a skóra zaraz po zastosowaniu jest miękka, gładka i doskonale przygotowana na dalsza pielęgnację.

Po dokładnym oczyszczeniu skóry przychodzi czas na hit: Przeciwstarzeniowe serum olejkowe  z Witaminą C TETRA w wysokim stężeniu 70mg/ml. Jak zapewnia producent jest to wyjątkowo stabilna i odporna na utlenianianie odmiana witaminy C, która doskonale wchłania się w skórę. Dodatkowo w serum zawarty jest olej z rokitnika i omega plus.
Efekt: zmarszczki i przebarwienia zredukowane, naczynka wzmocnione, koloryt skóry ujednolicony. To produkt który można stosować samodzielnie. Ja jednak po kilku chwilach nakładam jeszcze warstwę kremu marki Selvert z czystą witaminą C. Jest to krem nawadniający, przeznaczony specjalnie dla skóry szarej, której brakuje witalności. Regeneruje, odnawia, nawilża, odżywia i chroni przed wolnymi rodnikami. Jest bardzo bogaty a jednocześnie doskonale się wchłania. I pachnie obłędnie. Jak dla mnie stanowi świetne uzupełnienie rytuału 🙂

Raz na dwa tygodnie, lub kiedy mam za sobą naprawdę ciężki dzień stosuję maskę na noc Drink Up Intensive marki Origins. Maseczka ta zawiera olejki z awokado i pestek moreli, które głęboko nawilżają skórę oraz wodorosty z morza japońskiego, które pomagają naprawić barierę ochronną naskórka zapobiegając odwodnieniu i oznakom starzenia.  
To produkt bardzo bogaty. Nakładam grubszą warstwę na dokładnie oczyszczoną twarz, delikatnie wmasowuję i idę spać. Maseczka wchłania się w trakcie nocy i – jak sama nazwa wskazuje – dosłownie gasi pragnienie skóry.
Rano buzia wyglada na odprężoną, odświeżoną i jędrniejszą.