Kuchnia

Sernik chałwowy

Rzadko piekę ciasta. A wiecie dlaczego? Nie dlatego, że nie lubię. Nie dlatego, że nie umiem. Nie dlatego też, że mi się nie chce (choć czasem tak jest :))
Nie piekę ciast  głównie dlatego, żeby nas nie kusiły. Bo wszyscy (no może poza Julką) mamy wyjątkowo małą odporność na słodycze. Jak jest ciasto to trzeba je zjeść – i tyle. A potem …. lustro nie kłamie, waga tez niestety nie jest zepsuta:) o wynikach cholesterolu nie wspominając.
Mam kilka sprawdzonych cukierni i na specjalne okazje zamawiam ciasta własnie tam. Zawsze też mogę liczyć na Mamę, która zamiast kwiatka przynosi „coś słodkiego” własnej roboty.

Są jednak takie dni, kiedy włącza się u mnie tryb: „kobieta gotująca / piekąca” i wtedy się dzieje…

Tak było w ubiegły weekend, kiedy mając w planach gości ambitnie postanowiłam, że wszystko zrobię sama – dwudaniowy obiad i ciasto. Typowa „Zosia-Samosia” 🙂

Zamiast więc korzystać z pięknej pogody i oddawać się błogiemu lenistwu, pełne dwa dni szalałam w kuchni:) Co prawda w niedzielę wieczorem  czułam się jakbym przerzuciła tonę kamieni, ale za to miałam ogromną satysfakcję patrząc jak wszystkim smakowało. Warto było.

Pomysł na danie główne miałam od dawna, zupa szparagowa – bo w końcu jest sezon. Wiedziałam, że zrobię mus jaglano czekoladowy. Brakowało pomysłu na ciasto numer dwa.  Bo  musiały być min. dwa. Tak wymyśliłam i koniec 🙂

Kilka dni wcześniej na zaprzyjaźnionym blogu znalazłam przepis
na sernik chałwowy.
Przyznam się Wam, że nie jestem fanką serników, a już w szczególności tego tradycyjnego, krakowskiego, z rodzynkami. Generalnie od dziecka, wszystko co zawiera rodzynki jest dla mnie niejadalne:) Moja siostra ma dokładnie to samo, wiec może to u nas rodzinne 🙂 Jedyny sernik, który jadłam do tej pory z przyjemnością, to ten robiony przez moją przyjaciółkę – lekki, puszysty, na kruchym spodzie i z bezą na wierzchu.
Nowy przepis mnie jednak  zaintrygował. Uwielbiam chałwę. Pomyślałam, że warto go sprawdzić. Nie byłabym jednak sobą gdybym oryginalnego przepisu lekko nie zmodyfikowała 🙂 

Efekt – mega pozytywny. Bardzo smaczny, ciężki, wilgotny sernik, niezbyt słodki (co dla mnie jest zaletą), o bardzo wyraźnym smaku chałwy. Idealny dla jej miłośników.

Składniki:

  • 1 kg twarogu (gdzieś, kiedyś przeczytałam, że najlepsza jest Piątnica i tego się trzymam :))
  • 250 g chałwy waniliowej
  • 4 jajka (ja używam albo eko albo zielononóżki z wolnego wybiegu)
  • 180 – 200 g ksylitolu 
  • 2 łyżeczki cukru z prawdziwą wanilią
  • 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego (nie aromatu tyko ekstraktu)
  • 125 ml śmietanki 30%
  • 2 łyżki maki ziemniaczanej

Do misy miksera wrzucamy ser, ksylitol i cukier waniliowy,> Wszystko ucieramy wbijając po jednym jajku.
Następnie dodajemy śmietanę, mąkę i ekstrakt z wanilii. Na koniec wrzucamy pokruszoną chałwę i mieszamy aż cała masa się połączy. Będą w niej grudki chałwy i tak ma być 🙂

Tradycją tortownicę (ok 24 cm) wykładamy papierem do pieczenia i wlewamy do niej masę serową.

 

Na dolną półkę w piekarniku wstawiamy naczynie żaroodporne z wodą. Tortownicę z masą serową wstawiamy do zimnego (!!!) piekarnika i nastawiamy temperaturę na 170 st.
Czas pieczenia: 60 minut od momentu osiągnięcia docelowej  temperatury. Po tym czasie zostawiamy sernik na minimum godzinę w piekarniku z uchylonymi drzwiczkami.

Polewa:

  • 125 ml śmietanki 30%
  • 150 g chałwy waniliowej

Składniki podgrzewamy na wolnym ogniu aż do całkowitego połączenia i zgęstnienia masy (trwa to ok 10 minut).
Masę trzeba cały czas mieszać, aby się nie przypaliła. Gdyby wciąż były w niej grudki, polewę można zmiksować ręcznym blenderem.
Polewamy wystudzony sernik i odstawiamy w chłodne miejsce lub do lodówki.

Smacznego:)