Jestem osobą, która nie czyta jednego typu książek. Lubię zarówno powieści obyczajowe, kryminały, thrillery medyczne biografie, dzienniki, ale też lekkie książki o miłości.
Wszystko zależy od czasu, od nastroju. Często jest tak, że wchodzę do księgarni i wychodzę z niczym. Innym zaś razem wychodzę z 4 książkami.
Ostatnio w Empiku zwróciła moja uwagę okładka na której ktoś napisał: „Już po 30 sekundach przechodzi Cię dreszcz, po minucie masz serce w gardle. A kiedy skończysz czytać dziękujesz Bogu że to tylko powieść.”
Książka opisywana jako najlepszy literacki kryminał 2006 roku. Staroć, ale Jej nie znałam. Była to CHEMIA ŚMIERCI Simona Becketta
Zaintrygowana opisem postanowiłam sprawdzić.
Cała akcja rozgrywa się w małym brytyjskim miasteczku Manham. Głównym bohaterem jest doktor David Hunter, wybitny antropolog sądowy który po ciężkich doświadczeniach osobistych postanowił wyjechać z Londynu i rozpocząć pracę jako zwykły lekarz na prowincji.
Niestety śmierć – o której wydawałoby się wie wszystko – wciąż za nim podąża w swoich najbardziej okrutnych formach. Giną młode kobiety, dzieci znajdują makabrycznie okaleczone zwłoki, ktoś podrzuca pod drzwi martwe zwierzęta, ktoś zastawia sidła na ludzi.
Zakończenie jest kompletnie zaskakujące.
Nie jest to lektura wysokich lotów, nie jest specjalnie ambitna. Książka jest jednak bardzo dobrze napisana, akcja dynamiczna, fabuła nieoczywista. Książka do przeczytania w dwa dni. Trzyma w napięciu, zaskakuje.