Kultura

Dobranoc, dobranoc….

Dziś miał ukazać się zupełne inny wpis. Musi jednak poczekać.

Dziś nie umiem inaczej…

Kiedy przeczytałam wiadomość o śmierci Zbigniewa Wodeckiego stanęłam z niedowierzaniem. Wracając samochodem słuchałam tych piosenek, które są mi najbliższe i łzy płynęły bez kontroli… śpiewałam i płakałam. Rzadko kiedy wiadomość o śmierci kogoś, kogo znałam tylko z mediów wywołuje we mnie takie reakcje… 

Czytając kilkanaście dni temu o przebytym udarze, czy kolejnych komplikacjach wciąż naiwnie miałam nadzieję, że Mu się uda, że z tego wyjdzie i jeszcze będzie pięknie. Wczorajsze wiadomości o zapaleniu płuc nie napawały optymizmem, ale kto jak nie On.

Bo przecież miał tyle planów. Na Jego stronie lista koncertów wypełniona do końca roku. Wiecznie w  biegu, z miasta do miasta, w samochodzie … Przecież świętował swój jubileusz. Oczami wyobraźni widzę jak stoi na scenie, elegancki, choć na luzie, ze skrzypcami lub trąbką, uśmiechnięty, czaruje pięknym, ciepłym głosem….

Wszyscy mówią, że zawsze się gdzieś spieszył, że nie miał czasu, że koncerty były najważniejsze, że scena była Jego życiem.

“Co dzień nas gna
W nowe strony zadyszany czas.
Sto dat, sto spraw
Wciąga nas, gna nas.”

Lubię wracać tam gdzie byłem, sł. Wojciech Młynarski

Pan Zbigniew był obecny w moim życiu od zawsze. Wychowałam się w domu, w którym polska muzyka była wiecznie obecna. Rodzicie słuchali Czerwono-Czarnych, Niebiesko Czarnych, Czerwonych Gitar, Budki Suflera, Perfectu, Maryli, Anny Jantar, Anny German, Zauchy i Wodeckiego właśnie. Chodziłam z Mamą na ich koncerty i nigdy się tego nie wstydziłam, choć moi rówieśnicy wybierali zupełnie inny repertuar.
Do dziś doceniam muzykę, rytm, melodię, słowa…  te piosenki miały sens (czego nie można powiedzieć o wielu współczesnych dziełach), a ja mam do nich ogromny sentyment.

Pszczółka Maja była moją absolutnie ukochaną bajką w dzieciństwie i za każdym razem, jako trzy-czterolatka na cały głos śpiewałam tytułową piosenkę. Wiem, że nie była Jego ulubioną – ale co zrobić. Ja ją uwielbiałam…

Pamiętam też niedzielne Koncerty Życzeń i “Chałupy”. Teledysk do tej piosenki należał do  gatunku “zakazanych dla dzieci”:), a ja śpiewałam po swojemu: “Można spotkać golasa, jak na plaży bobasa” (bo nie miałam pojęcia co to jest Mombassa – wydawało mi się bez sensu:)).

Jako nastolatka, na poprawę nastroju śpiewałam “Muszelkę”, czyli “Znajdziesz mnie znowu” – kolejny utwór kompletnie nie w Jego stylu, z tekstem Wojciecha Manna. Bawiła mnie i bawi do dziś. Ile razy ją słyszę, czuję wakacje i uśmiecham się.

Z wiekiem dojrzałam i doceniłam te utwory, których do dziś słucham z ogromną przyjemnością jadąc samotnie samochodem – bo to jest mój czas.
Moje ukochane to: “Z Tobą chcę oglądać świat”, “Oczarowanie”, “Nauczmy się życ obok siebie”, “Lubię wracać”, “Nad wszystko uśmiech Twoj”, lekko zadziorna “Opowiadaj mi tak”, i posągowy “Zacznij od Bacha”. To utwory przy których się wyciszam, zbieram myśli. Pan Zbyszek na szczęście tego nie wie – ale śpiewamy zawsze razem (jak dobrze, że nikt tego nie słyszy:)). Najbardziej jednak chwyta za serce My Way Franka Sinatry w Jego wykonaniu…  Dziś słucham jej już kolejny raz i nie wierzę… 

“Gdy dni wyblakną mi i powiem tak żegnaj mój świecie
Podjedzie tu kierowca z mgły w niebieskim swym kabriolecie
Ja sam dojadę tam gdzie czeka mnie ostatnia puenta
Nie nie nie dziś bo koncert mam a to rzecz święta”

A jednak to dziś 🙁 …. Czytam wspomnienia Jego przyjaciół, którzy podkreślają, że był nie tylko niezwykłym Artystą, ale przede wszystkim wspaniałym człowiekiem. Dusza towarzystwa, dowcipny, z ogromnym dystansem do siebie. Trudno wyobrazić sobie kolejny festiwal polskiej piosenki bez Jego obecności.

Ale myślę też, że ta Jego śmierć – za szybka, niespodziewana i kompletnie bez sensu – zabrała Go tak jak by tego chciał. W biegu, z marszu… Że życie oszczędziło mu starości, niedołężności i niemożności wykonywania zawodu, który  kochał …

Kończy się pewna epoka, odchodzi kolejny wielki Artysta, zostaje ogromny smutek,  żal i pęknięte serca. Wyrwa której nie da się zapełnić.

“Więc gdy
Nadfruną wreszcie sny
To dzień, co był tak zły
W zawilce zmieni łzy
Twe łzy
Więc gdy
Ostatni już herbaty łyk
A zegar kliku-klik
Bo dzień w nim wreszcie znikł
I już nie przyjdzie nikt
Już nikt

Dobranoc, dobranoc

Do policzków sny tulą się
Więc policzkiem swym ogrzej je
Dobranoc, dobranoc
Ledwie się już żar w piecu tli
Dzień podreptał do przeszłych dni
Więc śnij”

Dobranoc, Dobranoc, tekst Zbigniew Książek

 

fot. Marta Wojtal